Tytuł "forushande" to po persku "sprzedawca", nie zaś "klient", jak zostało to przetłumaczone na j. francuski, a dalej na polski.
Tym bardziej, że tytuł "Forushande" ("Salesman" / "Sprzedawca") to odwołanie do "Śmierci komiwojażera" ("Death of a Salesman") A. Millera, nie jakiejś nieistniejącej "Śmierci klienta". Ponoć Francuzi przetłumaczyli tytuł na "Klient" dla uproszczenia sytuacji, ponieważ na ich rynku znanym jest już film o tytule "Sprzedawca". Być może ktoś w Polsce bezmyślnie przeniósł i na nasz grunt.
Nie jest to wcale takie głupie tłumaczenie. Co prawda bohaterowie filmu grają właśnie w przedstawieniu "Śmierć komiwojażera", ale główna fabuła skupia się na odnalezieniu tytułowego klienta, który korzystał z usług poprzedniej lokatorki w mieszkaniu głównych bohaterów. No i konsekwencjach jego czynu :)
Nie wiem co niby prostuje, skoro angielski tytuł to "salesman" co oznacza "sprzedawca". I nie ma znaczenia na którym etapie był pierwotnie błąd - salesman to NIE klient (sic!)
Reality Bites - Orbitowanie bez cukru
Die Hard - Szklana pułapka
Million Dollar Baby - Za wszelką cenę
Bandits - Włamanie na śniadanie
Event Horizon - Ukryty wymiar
Coherence - Równoległa rzeczywistość
The Nightmare Before Christmas - Miasteczko Halloween
Coyote Ugly - Wygrane marzenia
Jest dużo filmów których polski tytuł nie ma nic wspólnego z oryginalnym tytułem, to tylko kilka przykładów. Niektóre mają sens, inne nie mają go wcale. W tym przypadku polski tytuł ma sens. Czemu film nie nazywa się Sprzedawca? Tego nie wiem, ale nie nazwałabym tego 'błędnym tłumaczeniem'. Polskiej wersji został poprostu nadany taki tytuł a nie inny. Jak już Trzmiel wytłumaczył nie jest to zły tytuł, po prostu nie ma nic wspólnego z oryginałem.
Nie mogę wyjść z podziwu dla wygibasów intelektualnych jakie prezentujesz dla obrony tej z góry przegranej sprawy :)
"Tłumaczenie niemające nic wspólnego z oryginałem" (sic!) to jest właśnie to, co 99,9% ludzi nazwie tłumaczeniem błędnym....
Każdy ma prawo do swojej opinii, ale ja najwidoczniej należę to tego 0,1%, tak samo moi znajomi bo oni też tego nie nazwą błędnym tłumaczeniem. Powyżej Trzmiel i Abregado też stwierdzili, że to wcale nie jest takie głupie. W Argentynie, Peru, Hiszpani, Francji, Brazyli, Czechach, na Węgrzech i we Włoszech tłumacze również tak nie uważają, bo w tych krajach tytuł filmu nie ma nic wspólnego ze sprzedawcą.
Także proszę bardzo, możesz uważać, że jest to błedne tłumaczenie, możesz uważać, że zgodzi się z Tobą 99,9% ludzi.
INNĄ sprawą jest to, jaki był oryginalny (irański) tytuł, dlatego przywołanie tu przykładu z Argentyny itd jest trochę bez sensu skoro błąd mógł ale nie musiał się pojawić już na etapie tłumaczenia z irańskiego.
Ja stwierdzam prosty fakt - tłumaczenie "salesman" jako "klient" to trochę tak jakby tłumaczyć "dog" jako "kot" i dalej być z siebie zadowolonym....
A co za różnica na jakim etapie pojawił się ten Twój 'błąd'?
Ja nadal twierdzę że to nie jest błąd. Tytuł został świadomie nadany taki a nie inny. W języku perskim klient i sprzedawca to dwa zupełnie różne słowa, ciężko je pomylić.
Nadając filmowi tytuł w innym języku w większości przypadków nowy tytuł nie jest bezpośrednim tłumaczeniem słów występujących w oryginalnym tytule.
Chociażby tegoroczne Oskary i filmy nominowane w kategorii Najlepszy Film:
Moonlight - /nie przetłumaczone/
Hell or High Water - Aż do piekła
Fences - /nie przetłumaczone/
La La Land - /nie przetłumaczone/
Lion - Lion. Droga do domu
Manchester by the Sea - /nie przetłumaczone/
Arrival - Nowy początek
Hacksaw Ridge - Przełęcz ocalonych
Hidden Figures - Ukryte działania
Wychodzi na to, że wszystkie powyższe filmy mają błędny tytuł.
Brawo, na końcu wreszcie sensowna uwaga - TAK, podane przez ciebie filmy mają ewidentnie źle przetłumaczone na polski tytuły.
Że przypomnę słynne już Dirty Dancing - Wirujący seks :D
Btw, w angielskim i polskim według ciebie to już nie są "dwa zupełnie różna słowa"? Bo jeśli akceptujesz że są, to zwyczajnie nie rozumiem na co niby miało być argumentem, że akurat w perskim tak właśnie jest....
Nie będę z Tobą dyskutować bo to nie ma sensu, jak do Ciebie nie docierają argumenty.
Błąd to "niezgodność z obowiązującymi regułami", reguły nadawania polskich tytułów zagranicznym filmom (i nie tylko polskich tytułów, za granicą też robi się to tak samo) są inne niż dosłowne tłumaczenie słów występujących w oryginalnym tytule. Tyle. Nie moja wina że Ty tego nie chcesz zaakceptować.
Wybacz Metal91, ale z tak pryncypialnym podejściem do tłumaczenia tytułów wypada tylko życzyć powodzenia w walce z rzeczywistością ; )
Inna sprawa, że narzekania na tłumaczenia tytułów to na filmwebie prawie dyscyplina naukowa. Za powyższe komentarze należy się tytuł doktora. Peace!
Źle mnie zrozumiałeś. Nie wykłócam się, tylko zwracam uwagę na znaczenie danego słowa. Tylko tyle i aż tyle.
Ohoho, ktoś tutaj jest niedouczony i jeszcze to niedouczenie próbuje forsować bezczelnością?
Niech zgadnę, na sprawdzianach z angola choćby ze słówek, też się wykłócałeś na zasadzie "no przecież to nie jest błąd tylko >>niedosłowne tłumaczenie<<" ? :)
Kto tu niby jest niedouczony? Albo bezczelny?
Ech, przykro mi, ale ja nigdy nic nie nazwałam "niedosłownym tłumaczeniem".
Powtarzam po raz ostatni. Błąd to "niezgodność z obowiązującymi regułami", reguły nadawania polskich tytułów zagranicznym filmom (i nie tylko polskich tytułów, za granicą też robi się to tak samo) są inne niż tłumaczenie słów występujących w oryginalnym tytule. Tyle.
Nigdy nie nazwałaś nic "niedosłownym tłumaczeniem"? Really? To zerknij na swój własny post, 5 postów ponad tym, który w tej chwili czytasz. Oj, krótka pamięć? ;)
Możesz dalej do upadłego bronić koncepcji "cat=pies", proszę bardzo. Ale raczej nie licz na szeroką aprobatę ludzi, którzy jednak ZNAJĄ języki obce ;)
Stwierdzenie że "coś nie jest dosłownym tłumaczeniem", nie jest stwierdzeniem że "coś jest niedosłownym tłumaczeniem". Nie wiem w ogóle czym miałoby być "niedosłowne tłumaczenie".
Nigdy też nie broniłam koncepcji "cat=pies", tylko twierdziłam że akurat w kontekście filmów praktycznie nie ma znaczenia czy tam był "cat".
Wierz mi, wiem co mówię, nie wmówisz mi że robię coś innego niż robię naprawdę, mam dobrą pamięć i prawdopodobnie znam więcej języków obcych od Ciebie. Pozdrawiam, koniec tematu.
"Nie nie broniłam, tylko akurat w kontekście" - czyli odwracasz kota ogonem i jednak bronisz ;)
Mnie nie interesuje ile języków obcych znasz, po prostu TEGO języka nie znasz ewidentnie. A jeśli te pozostałe "znasz" w takim samym stopniu, to... cóż...
To mój ostatni wpis bo dłuższa dyskusja nie ma sensu. Nie przyznasz się do błędu, taki masz charakter i tyle.
Jak już chcesz mnie cytować to nie zmieniaj słów i ich kolejności, proszę Cię bardzo, bo całkowicie zmieniasz sens wypowiedzi. Przykro mi że tego nie rozumiesz.
Potrafię się przyznać do błędu, ale jak wydać Ty nie potrafisz. Bo upierasz się że mówię jedno, chociaż mówię zupełnie coś innego, zarzucasz mi rzeczy których nie mówię i nie robię. Twierdzisz że jestem niedouczona, bezczelna, nie znam języków obcych i mam taki charakter, że nie przyznam się do błedu.
W jednej kwestii masz rację, ta dyskusja nie ma sensu.
Nic nie zmieniam, raz piszesz że nie bronisz, a za chwilę.... mówisz sama o jakimś wyjątku od tego i tyle więc mi bezczelnie nie zarzucasz zmieniania czegoś.
Kończę bo tylko udowodniłaś że będziesz tak brnąć do upadłego.
Oh, a myślałam że już nie napiszesz, ale jednak musisz dodać swoje trzy grosze, chociaż nie masz racji.
Pomiędzy "Nie nie broniłam, tylko akurat w kontekście", a
"Nigdy (...) nie broniłam koncepcji (...), tylko twierdziłam że akurat w kontekście..." jest duża różnica. "Tylko" w moim przykładzie nie zostało użyte żeby podać wyjątek od reguły, ale żeby zaprzeczyć pierwszej części zdania. Bo nie zrobiłam czegoś, tylko zrobiłam coś innego. Przykro mi że tego nie widzisz.
Nie "zaprzeczasz", tylko inaczej nazywasz to samo. Naprawdę, twoje trollowanie już jest nudne, zakończ i tyle.
Przypominam, miałeś się już nie odzywać.
Naprawdę przykro mi, że masz problemy z językiem polskim i nie widzisz różnic w zdaniach znaczących co innego.
"Nie widzisz różnic w zdaniach znaczących co innego".
Taki zarzut w ustach kogoś, kto nie widzi różnicy między cat a dog, sprzedawca a klient, jest po prostu przejawem tupetu - tak pod rozwagę poddaję....
Ile razy mam powtarzać, że widzę różnicę pomiędzy cat i dog, tak samo jak widzę różnicę pomiędzy sprzedawca i klient? Nie wmówisz mi, że nie widzę różnicy skoro ją widzę.
Za to Ty naprawdę nie widzisz, że jak ktoś próbuje zrobić rzecz A, a ty twierdzisz że próbował zrobić rzecz B i zrobił błąd, to się mylisz? Bo on wcale nie próbował zrobić B, więc nie mógł zrobić błędu robiąc B.
Dobra, to już jest żałosne. Żyjesz w innym świecie niż ja, próbujesz mi wmówić rzeczy które w rzeczywistości nie mają miejsca, więc się niedogadamy. Nie wiem tylko czy tylko udajesz czy naprawdę wierzysz w to co mówisz.
"Ile razy mam powtarzać, że widzę różnicę pomiędzy cat i dog, tak samo jak widzę różnicę pomiędzy sprzedawca i klient?"
I na tym trzeba było poprzestać, na przyznaniu, że tłumaczenie jest złe i tyle.
Ale oczywiście nie, ty musiałaś dorzucić swoje 3 grosze, obrazić mnie tekstami o "życiu w innym świecie" itd....
Ha ha ha, ja Cię obraziłam. Przypominam, że to Ty twierdzisz że jestem niedouczona, bezczelna, mam krótką pamięć, nie znam języków obcych, nie przyznam się do błędu, trolluję, mam tupet i co najważniejsze wmawiasz mi rzeczy których nie zrobiłam.
Nie przyznałam, że tłumaczenie jest złe. Ale proszę bardzo, wierz w co chcesz, poczuj się lepiej, uważaj że przyznałam Ci rację i że wygrałeś dyskusję... Proszę bardzo.
"Ile razy mam powtarzać, że widzę różnicę pomiędzy (...) sprzedawca i klient?"
To można byłoby potraktować jako, słuszne, przyznanie.
A "także" zamiast "tak, że" to będzie błąd czy owe 0,1% nie nazwałoby tego błędem?
Już z przyjemnością tłumaczę; to nie jest żadna literówka. Jak sama nazwa wskazuje, literówka to omyłkowa zamiana jakiejś litery lub jej pominięcie. Błąd użycia "także" zamiast "tak że" wynika z elementarnej nieznajomości znaczenia tych dwóch wyrażeń. Jeszcze nie widziałem błędu użycia "tak że" zamiast "także" - czyli błądzą Ci, co piszą jak usłyszą, nie zaprzątając sobie głowy sprawdzeniem znaczenia słów. To postępująca choroba analfabetyzmu. Ale Ciebie to zapewne nie dotyczy.
Nie musisz mi nic tłumaczyć, znam znaczenie słowa "literówka", tak samo znam znaczenie "tak że", ale sam przecież wiesz lepiej co wiem, a czego nie wiem.
Za to nadal nie wiem, co to ma wspólnego z tłumaczeniem tytułu filmu.
Czytam ta całą dyskusję i to nie jessamine jest nieroformowalna, każda jej/jego wypowiedź jest bardzo logiczna i składna. Aż niemożliwe jak długo to się ciągneło xD. Przecież on/ona ma zupełna racja. Nadanie innego tytułu nie jest błędnym tłumaczeniem, można krytykować sam tytuł, ale nie jest to błędne tłumaczenie, tylko po prostu INNY tytuł i tyle.
szczawik151 zgadzam się, to jest dobry tytuł. gorzej by było gdyby tłumaczący chcieli odnieść się do sztuki millera i nadali tytuł 'komiwojażer' - to byłby dopiero bezsens. języki się różnią i niektórym to najwidoczniej przeszkadza albo po prostu za wszelką cenę chcą innym utrzeć nosa.
Wszelkie dyskusje o spójność tłumaczeń nie mają sensu. Polscy dystrybutorzy nie tłumaczą tytułów tylko najdą nowe wedle własnych kryteriów. Tytuł ma zainteresować (wedle ich uznania) a nie być tłumaczeniem z oryginału. Taka jest zasada czy Tobie się to podoba czy nie.
Ale to jest bez sensu. Wchodzi się w ten sposób w sferę praw autorskich, przysługujących twórcom(!).
Tytuł, nazwa jest integralną częścią utworu.
Polski dystrybutor dostaje możliwość ustalenia własnego tytułu, więc nie ma tutaj naruszania sfer praw autorskich. Sprzedający prawa na dany kraj zgadza się po prostu na taki proceder.
Ok.
W każdym razie Kitty potwierdziła niejako moją tezę.
Nie można tego nazwać tłumaczeniem, bo jest tak błędne/odbiegające od oryginału, że de facto raczej jest nadaniem nowego tytułu.
Tak, nie jest to jak najbardziej tłumaczenie. Czasami zdarzy się, że nim jest, ale ogólnie jest to nowy tytuł.
Osobiście wolałbym by tytuły jednak były zgodne bo te różnice utrudniają czasem odnalezienie właściwego filmu, ale jak powiedziała Kitty nic na to nie poradzimy. Tak po prostu jest.
Jako że ewidentnie urodziłeś się już tłumaczem i nie uznałeś za stosowne pogłębić nigdy swojej wiedzy w temacie, objaśnimy: tłumaczenie nie polega na przełożeniu słowo w słowo. Nie mówię tu, że tłumacz ma jakąś wolność w tej kwestii. Ma - zasadniczo - obowiązek NIE tłumaczyć słowo w słowo, gdy takie tłumaczenie nie byłoby dla widza jasne.
Języki nie polegają na tym, że mają słowa na dokładnie te same pojęcia z dokładnie tym samym wydźwiękiem i wystarczy w translator włożyć. Znaczenie wynika silnie z kontekstu. "Komiwojażer" tak znakomicie nie istnieje w polskiej kulturze, że słowo to nie jest żadnym tłumaczeniem tytułu na polski. Tłumaczenie bez zrozumienia kulturowych odniesień czy niuansów poszczególnych języków jest poniżej poziomu nawet polskich dystrybutorów. Wielu gimnazjalnych samozwańczych tłumaczy "wie lepiej", ale przyjrzyj się ich wypowiedziom. Nigdy nie odnoszą się szeroko do kontekstu, prawie zawsze - do translacji słowo w słowo.
Tytuł "Klient" odnosi się do filmu całkiem dobrze. Widz polski wie, gdzie ma tego klienta znaleźć. W większości nie zna natomiast "Śmierci komiwojażera" i choć by się zorientował, że tytuł odnosi się do sztuki, nie wiedziałby, jakie znaczenie ma nawiązanie w tytule akurat do tego wątku. Tłumacz zatem miałby się kierować jedynie do części odbiorców? To mógłby równie dobrze zostawić tytuł oryginalny, wszak część odbiorców zrozumie. Poważnie o to w tłumaczeniu chodzi, by zawężać krąg odbiorców?
Tytuł jest integralną częścią filmu, ale fakt, że jest zwyczajem dostosowywać tytuły w wielu krajach do zwyczajów językowych i znanych kontekstów, powinien informować, że jest to taka cześć mniej jednak ważna.
Bezmyślny puryzm, przy wszystkich swoich zaletach, jest bezmyślny. Staram się po polski Ci napisać, ale czy zrozumiesz bez tłumaczenia?
Od kiedy "klientem" jest dziwkarz? Dziwkarz to dziwkarz, a nie żaden klient, a prostytucja to nie sklep.
Ty poważnie?
Słowo 'klient' jest jak najbardziej prawidłowo użyte w tym kontekście.
To bardzo ciekawa informacja, bo tytuł "Sprzedawca" otwiera inne perspektywy interpretacyjne.