Zawsze pamiętam tego gościa w każdym filmie w którym występuje. Przykuwa uwagę i nawet z epizodu potrafi uczynić kreację. Tak było w "Czwartku" gdzie wparował jako dostawca pizzy, a w chwilę potem jarał hydrofoniczną marychę z gościem, którego miał zabić spełniając jego ostatnie życzenie. Rola ta pozwoliła go rozpoznać w "Jeziorze Salton" jako jeszcze bardziej szalejącego i lubiącego swój towar handlarza. Tam chodził z harpunem, gadał do ściany i obawiał się plastikowych ludzi. I jeszcze jako Jerriko One uczynił wizję przyszłości z "Dziwnych dni" dużo bardziej tragiczną.