Pretensjonale problemy egzaltowanej rodziny, skorelowane z rozpaczą zdradzanej małżonki. Do tego polane niesmacznym feministycznym sosem. Jakby było mało na siłę poprawne i zgodne z obecnym nurtem. Generalnie tak znaczy nie i masz sie tego domyślać. Bzdura.
Wtf, gdzie w tych sytuacjach padło tak? Gdy dziewczyna mówiła "nie tutaj" czy kiedy dziewczyna próbowała odepchnąć gościa? Ty widziałeś dysocjację tych kobiet? Masz ułamek wrażliwości czy tylko radar na "niesmaczny feministyczny sos"? Pogadaj z koleżankami, popytaj ile razy ich granice zostały przekroczone i z czym się spotykały, bo nazywanie tego "poprawnym i zgodne z obecnym nurtem" jest obrzydliwe.
to chyba pytanie do jarekdabr, jak rozumiem kwestia wyrażania zgody jest bardziej przywoływana przez środowiska lewicowe i feminizm, zwłaszcza, że gwałt małżeński do nie tak dawna nie był big deal
Weź nie stękaj... "Nie tutaj" nie znaczy nie, a owszem tak, ale nie tutaj. To prosta logika, ale co tu tłumaczyć babie...
A feministyczny sos leje się od samego początku.
Odkąd stwierdzono ponad wszelką wątpliwość: "on wygląda na gwałciciela" (co to ku**a za argument?!), aż po plot twist pt. oskarżycielka, to domniemana ofiara oskarżonego - uprawnienia do wykonywania zawodu odebrane na pięć pokoleń do przodu.
Ten serial robi ku#@ę z logiki. Typowy Netflix.